Zagadki o Zwierzętach

zagadki o zwierzętach

Zagadki o zwierzętach to tylko niektóre z wielu różnych rodzajów zagadek, które ludzie mogą rozwiązać.

Im trudniejsza zagadka, tym ciekawsza do rozwiązania. Zagadki o zwierzętach nie są zbyt trudne, ale wymagają przemyślenia. Zagadki o zwierzętach uczą dzieci nieszablonowego myślenia i kreatywnego rozwiązywania różnych problemów.

Zagadka 1: Co ma zęby, ale nie gryzie?

[bg_collapse view=”button-green” color=”#4a4949″ icon=”eye” expand_text=”Pokaż odpowiedź” collapse_text=”Schowaj rozwiązanie” ]

Odpowiedź:

Koło Zębate, grabie itp.

[/bg_collapse]

Zagadka 2: Mali hodowcy królików

Chłopcy z IV klasy hodowali króliki. Kłopotu z tym było stosunkowo niewiele, a przyjemności mnóstwo. Do czasu. Bo gdy przyszła jesień, a później zima, skończyły się zielska, skończyły liście buraczane – z paszą było coraz trudniej. W miarę wzrostu rosły i apetyty wychowanków, a mamy już się buntowały i nie chciały dawać więcej marchewek. Dopiero Julek znalazł sposób.

Poszedł do sąsiedniego gospodarstwa i umówił się tak: Codziennie po lekcjach jeden z chłopców wstąpi do mleczarni i zabierze pilną pocztę do gospodarstwa, a za to codziennie przed szkołą może przyjść chłopiec do obory i wziąć koszyk kiszonki rozsypanej przy rozdzielaniu jej dla krów.

Pierwszego dnia projektodawca wkroczył dumnie do klasy z koszem i postawił go obok swej ławki.

– Co tu tak śmierdzi? – zaczęli dopytywać się sąsiedzi. – O jej! nie wytrzymam, to ta Julkowa kiszonka. Rzeczywiście, kiszonka wydzielała przykry, kwaśny zapach.

– Co my z tym zrobimy? Pan Majewski jest taki wrażliwy na zapachy, wyrzuci nas razem z całą tą paszą.

– Wyrzuć za okno – poradził Iktoś.

– Tak, żebym znów dostał burę od dyrektora za „dekorowanie szkoły”, jak wtedy, kiedy wywiesiłem śniadanie Stefana.

– Trzeba było od razu zanieść ją do klatek.

– Tak, mądryś. I tak wstałem o szóstej i musiałem biec cały kawał, żeby zdążyć.

– Włóż ją do pieca.

– Już o tym myślałem, ale świeżo napalony, jeszcze drzwiczki nie zamknięte.

– Bo też wam się myśleć nie chce – woła naraz Stefek. – Wykuć się praw fizyki to żadna sztuka. I papuga to umie. Ale jak kto przy tym myśli, to potrafi je zastosować.

– Stefan – błaga Julek – jeśli znalazłeś takie miejsce w klasie, że kiszonki nie będzie czuć, to bierz koszyk i stawiaj go tam, bo pan Majewski już idzie, słyszę kroki. Wykład zrobisz nam później.

– Dobrze, dawaj ten twój kosz.

Stefek poradził dobrze. Pan Majewski widział nawet kosz, ale nie zwrócił na niego uwagi; widocznie rzeczywiście nie poczuł zapachu kiszonki.

Po lekcjach Julek podchodzi do Stefka i mówi:

– Daj grabę, chłopie, taka prosta rzecz, a nie przyszło mi to do głowy.

– Najgenialniejsze pomysły są najczęściej właśnie najprostsze – odparł Stefan.

A czy Czytelnik już się domyślił, gdzie był ukryty kosz?

 

[bg_collapse view=”button-green” color=”#4a4949″ icon=”eye” expand_text=”Pokaż odpowiedź” collapse_text=”Schowaj rozwiązanie” ]

Odpowiedź:

Klucz do tej zagadki tkwi w napalonym, lecz otwartym piecu. Spaliny znajdujące się w kominie, składające się, podobnie jak i powietrze poza kominem, w znacznej większości z azotu, a także z dwutlenku węgla i tlenu nie wykorzystanego przy spalaniu, ogrzane są w stosunku do otoczenia, a przez to mają ciężar właściwy znacznie od zewnętrznego powietrza niższy. To jest przyczyną, że spaliny unoszą się kominem do góry i ulatują na zewnątrz, tworząc ciąg. Piec ciągnie powietrze z izby otwartymi drzwiczkami, gdyż ulatujące kominem spaliny obniżyły ciśnienie w piecu w stosunku do otoczenia.

W izbie z kolei powstaje podciśnienie i spowodowane nim zasysanie zewnętrznego, zimnego powietrza przez nie domknięte drzwi, szpary w oknach czy w ścianach. W izbie, podobnie jak w kominie, najcieplejsze powietrze unosi się do góry, a to zimne, świeżo zassane z zewnątrz, gromadzi się nisko, przy podłodze. Ponieważ drzwiczki pieca umieszczone są nisko, więc to właśnie zimne powietrze przede wszystkim wciągane jest do pieca (patrz rysunek).

Zapach nie rozchodzi się w powietrzu momentalnie, potrzeba kilku chwil, aby rozszedł się on po izbie. Kilku chwil w nieruchomym powietrzu. Jeśli jednak prędkość powietrza płynącego z izby do pieca jest większa od prędkości rozchodzenia sią zapachu, całe skażone zapachem powietrze spłynie do drzwiczek pieca i zostanie wyrzucone kominem na zewnątrz. Kosz z kiszonką stojący w prądzie powietrza płynącego przy podłodze w stroną pieca istotnie w tej sytuacji może nie być wykryty za pomocą węchu.

Kierunki ruchu powietrza w pokoju, w którym drzwiczki rozgrzanego pieca pozostawiono otwarte.

[/bg_collapse]

Zagadka 3: Pies policyjny

Całą scenę obserwowałem z balkonu. Na ulicy kręciło się sporo ludzi, chociaż trudno było mówić o tłoku. Dzięki temu od razu spostrzegłem wspaniałego psa, wilczura, jak tylko wynurzył się z, bocznej uliczki. Biegł po chodniku, lawirując zgrabnie pomiędzy przechodniami, z nosem przy ziemi. Przesunął się tak pod moim balkonem i zaczął się oddalać, kiedy nagle zmienił postępowanie. Wybiegł na skraj jezdni i uniósł łeb.

Nie wiem, czemu spojrzałem wtedy w stronę, skąd się pojawił. Dojrzałem tam policjanta, który biegł z wysiłkiem. Właśnie wyjął z kieszeni jakąś rurkę, włożył jej koniec do ust i policzki jego dwa razy mocno się wydęły, jakby dmuchał w gwizdek. Żadnego głosu jednak nie usłyszałem. Znów spojrzałem na psa. W tej samej chwili skoczył on naprzód, jak strzała, dopadł jakiegoś mężczyzny, niosącego ciężką teczkę, i rzucił się na niego. Tamten usiłował kopnięciami bronić się, lecz pies chwycił go za nogę i przewrócił. Stanął nad nim i nie pozwolił się ruszyć, aż nadbiegł policjant. Za chwilę wszyscy razem — obaj mężczyźni, nie licząc psa, maszerowali pod moim balkonem w najlepszej, zdawałoby się, zgodzie. Tylko ręce jednego pana były jakoś nienaturalnie wygięte i złożone na plecach.

Złapano złodzieja. Wszystko w porządku. Ale nie wszystko jeszcze jest jasne.

Kto powie, co to za rurkę brał do ust policjant i po co?

 

[bg_collapse view=”button-green” color=”#4a4949″ icon=”eye” expand_text=”Pokaż odpowiedź” collapse_text=”Schowaj rozwiązanie” ]

Odpowiedź:

Pies otrzymał od policjanta jakiś znak, nie odebrany przez innych. Jakim odebrał go zmysłem? Może być mowa tylko o słuchu. Tak, lecz przecież żaden z przechodniów ani też sam narrator nic nie słyszeli. Czyż nie każda fala 'głosowa’ jest rejestrowana przez nasz zmysł słuchu?

Oczywiście. Ucho ludzkie nie rejestruje takich szmerów, jakie wydaje na przykład mrówka. Jest ono do tego celu 'za mało czułe. Jeśli jednak chodzi o rozwiązanie naszej zagadki, jesteśmy chyba na błędnym tropie. Na hałaśliwej ulicy cichy sygnał milicjanta nie mógł być wyłowiony przez psa z morza dźwięków najczulszym nawet słuchem.

Lecz jest jeszcze i drugie ograniczenie działania ucha. Chodzi o częstotliwość fali głosowej. Przypomnieć należy, że im większa częstotliwość fali głosowej, im szybsze drgania wywołującego ją przedmiotu, tym słyszany przez nas ton jest wyższy, cieńszy. Ale przy zwiększaniu częstotliwości fali głosowej dochodzimy do tak wysokich tonów, że nasze narządy nie odbierają tych drgań, zrozumiałe więc, że słuch wcale nie reaguje na takie fale.

Rzecz w tym, że owa granica słyszalności jest w pewnej mierze indywidualna dla różnych ludzi, a także u tego samego człowieka zmienia się wraz z wiekiem. Co ciekawsze, u rozmaitych gatunków zwierząt wykazuje również znaczne różnice. Na przykład pies ma pod tym względem lepszy słuch od człowieka. Jego ucho reaguje na tak wysokie tony, jakich ludzie zupełnie już nie słyszą. I to całkowicie wyjaśnia naszą zagadkę. Widocznie milicjant posłużył się sygnałem głosowym o częstotliwości już niesłyszalnej dla człowieka, a jeszcze słyszalnej dla psa.

Warto tu przypomnieć, że nietoperz wywołuje swym organem głosu i chwyta swymi uszami fale głosowe o częstotliwości jeszcze znacznie większej. Nazywamy je ultradźwiękami. Odbicie, echo tych fal, pozwala mu orientować się w otoczeniu nawet w zupełnej ciemności.

Zastanówmy się jeszcze, jak można wydawać tony o częstotliwości wyższej niż słyszalne przez człowieka. Weźmy rurkę z tłoczkiem i trzymając ją pionowo przybliżmy do ust, robiąc z górnej wargi rodzaj daszka. Dmuchając w rurkę wydobędziemy z niej w ten sposób gwizd. Przy podnoszeniu tłoczka i skracaniu przez to tworzącej się w rurce fali stojącej otrzymamy tony coraz wyższe. Można dojść do tego, że już nie usłyszymy nic, natomiast pies będzie na dmuchanie reagował. Spróbujmy.

Niewątpliwie milicjant miał podobne, choć mniej prymitywne urządzenie, ale w szczegóły jego konstrukcji wchodzić już nie będziemy.

Pies otrzymał od policjanta jakiś znak, nie odebrany przez innych. Jakim odebrał go zmysłem? Może być mowa tylko o słuchu. Tak, lecz przecież żaden z przechodniów ani też sam narrator nic nie słyszeli. Czyż nie każda fala 'głosowa’ jest rejestrowana przez nasz zmysł słuchu?

Oczywiście. Ucho ludzkie nie rejestruje takich szmerów, jakie wydaje na przykład mrówka. Jest ono do tego celu 'za mało czułe. Jeśli jednak chodzi o rozwiązanie naszej zagadki, jesteśmy chyba na błędnym tropie. Na hałaśliwej ulicy cichy sygnał milicjanta nie mógł być wyłowiony przez psa z morza dźwięków najczulszym nawet słuchem.

Lecz jest jeszcze i drugie ograniczenie działania ucha. Chodzi o częstotliwość fali głosowej. Przypomnieć należy, że im większa częstotliwość fali głosowej, im szybsze drgania wywołującego ją przedmiotu, tym słyszany przez nas ton jest wyższy, cieńszy. Ale przy zwiększaniu częstotliwości fali głosowej dochodzimy do tak wysokich tonów, że nasze narządy nie odbierają tych drgań, zrozumiałe więc, że słuch wcale nie reaguje na takie fale.

Rzecz w tym, że owa granica słyszalności jest w pewnej mierze indywidualna dla różnych ludzi, a także u tego samego człowieka zmienia się wraz z wiekiem. Co ciekawsze, u rozmaitych gatunków zwierząt wykazuje również znaczne różnice. Na przykład pies ma pod tym względem lepszy słuch od człowieka. Jego ucho reaguje na tak wysokie tony, jakich ludzie zupełnie już nie słyszą. I to całkowicie wyjaśnia naszą zagadkę. Widocznie milicjant posłużył się sygnałem głosowym o częstotliwości już niesłyszalnej dla człowieka, a jeszcze słyszalnej dla psa.

Warto tu przypomnieć, że nietoperz wywołuje swym organem głosu i chwyta swymi uszami fale głosowe o częstotliwości jeszcze znacznie większej. Nazywamy je ultradźwiękami. Odbicie, echo tych fal, pozwala mu orientować się w otoczeniu nawet w zupełnej ciemności.

Zastanówmy się jeszcze, jak można wydawać tony o częstotliwości wyższej niż słyszalne przez człowieka. Weźmy rurkę z tłoczkiem i trzymając ją pionowo przybliżmy do ust, robiąc z górnej wargi rodzaj daszka. Dmuchając w rurkę wydobędziemy z niej w ten sposób gwizd. Przy podnoszeniu tłoczka i skracaniu przez to tworzącej się w rurce fali stojącej otrzymamy tony coraz wyższe. Można dojść do tego, że już nie usłyszymy nic, natomiast pies będzie na dmuchanie reagował. Spróbujmy.

Niewątpliwie milicjant miał podobne, choć mniej prymitywne urządzenie, ale w szczegóły jego konstrukcji wchodzić już nie będziemy.

[/bg_collapse]

Zagadka 4: Tygrys

Wspaniały tygrys wyrwał się z klatki korzystając z niedomkniętych drzwi. Dozorca nie ma gdzie uciekać. Ale w ostatecznej chwili ratuje swoje życie.

W jaki sposób?

 

[bg_collapse view=”button-green” color=”#4a4949″ icon=”eye” expand_text=”Pokaż odpowiedź” collapse_text=”Schowaj rozwiązanie” ]

Odpowiedź:

Wbiegł do klatki z której uciekł tygrys, zamykając za sobą (dozorca nie tygrys) drzwiczki.

[/bg_collapse]

Dlaczego warto rozwiązywać zagadki o zwierzętach?

Zagadki o zwierzętach pomagają nam trenować nasz mózg i doskonalić umiejętności myślenia. Ćwiczą zdolność koncentracji i wyobraźni mózgu, poprawiając w ten sposób zdolność rozwiązywania problemów.

zagadki o zwierzętach pozwalają nam rozwijać nowe ścieżki neuronowe, które mogą szybciej diagnozować problemy, co z kolei może uczynić nas bardziej kreatywnymi, inteligentnymi lub szybszymi w podejmowaniu decyzji. Łamigłówki są nie tylko zabawne, ale są również doskonałym sposobem na stymulację neuronów w mózgu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts